Piosenka ambitna

wyk. Wały Jagiellońskie, sł. R. Schuberth (?)

A jeden urzędnik z Urzędu
nie przyszedł dzisiaj do pracy,
chciał w ten sposób zaprotestować
przeciwko niskiej płacy.

A jeden piłkarz ligowy
nakopał kiedyś sędziemu,
chciał w ten sposób zaprotestować
przeciwko Chomeiniemu.

A jeden złodziej-włamywacz
nic nie ukradł w pedecie,
chciał w ten sposób zaprotestować
przeciw powszechnej tandecie.

A jeden kelner z Cristalu
nie wydał reszty ze stówki,
chciał w ten sposób zaprotestować
przeciw spadkowi złotówki.

A jeden piekarz w Białym
gwoździe zapiekał w kajzerkach,
chciał w ten sposób zaprotestować
przeciwko rządom Gierka.

A jeden cinkciarz z Sopotu
dolary wymieniał na funty,
chciał w ten sposób zaprotestować
przeciwko rządom junty.

A jedna pani spod baru
przestała się lekko prowadzić,
i to nie w ramach Solidarności,
ino z powodu starości.

 

Song z Sing-Singu (Ciebie brak)

wyk.Wały Jagiellońskie, sł.muz.R.Schuberth

Dziś na ścianie wydrapałem
łyżką twoje inicjały
i kotwicę już łykałem,
bo wspomnienia spać nie dały.
Obudziłem się wymięty,
cały mokry i zmęczony,
dzielą nas krat grube pręty,
czuję miękkość warg spragnionych.

I tylko mi ciebie brak w tym więźniu,
i tylko mi ciebie brak, ciebie tu…

Czy pamiętasz te gorące
noce nasze nieprzespane,
te miłością pałające
słowa nam tak dobrze znane.
Kaloryfer nie zastapi
ud gorących pożądania,
kiedy to się wreszcie skończy -
znowu dzisiaj nic ze spania.

Błyszczą sznyty na mych rękach,
już na dworze całkiem ciemno,
gdzieś na pryczy sąsiad stęka -
kiedy będziesz razem ze mną?
Kiedy wątłe twe paluszki
pogładzą me tatuaże,
kiedy szczupłe twoje nóżki
oplotą mnie, żądne wrażeń?

Znowu paczkę dziś dostałem
zawiązaną twoją ręką,
całą noc gorzko płakałem,
wszystko we mnie zmiękło, pękło.
W paczce były chleb, kiełbasa,
papierosy, puszka mleka,
a na kartce napisane
słowa trzy - "ja kocham, czekam".

 

My ZMP

sł.muz. organizacyjne

My ZMP, my ZMP, my pracy nie boimy się,
my pracy nie - nie boimy się!

Przez miasto i wieś niech się niesie nasza pieśń,
niech radośnie rozbrzmiewa jej nuta.
Niech prowadzi nasz lud do zwycięstwa przez trud
pieśń na cześć towarzysza Bieruta.

Żyłeś zawsze, jak żyją prości ludzie,
życiem silnym, nie wolnym od chmur.
W naszej pracy, w radosnym twórczym trudzie
twoje życie nam służy za wzór.

My ZMP…

Przez miasto i wieś...

Twoje słowa są dla nas drogowskazem,
proste, mocne, hartowne jak stal.
W jasną przyszłość idziemy z tobą razem
trudną drogą wyrzeczeń i walk.

My ZMP…

Przez miasto i wieś...

 

Piosenka harcerska

wyk. I z Poznania, i z Torunia, sł. Rafał Bryndal, muz. Piotr Horbulewicz, Mariusz Lubomski

Przyjemny wieczór nam dojrzewa - prywatka,
każdy rozkręca się, a w dole sąsiadka.
Chłopcy szaleją, przeboje grzeją aż wódka lśni.
Panienki powoli dostają ochoty
na pracochłonne ręczne roboty,
Hafta ktoś rzucił, szafę przewrócił -
impreza w klubie harcerza.

Pan gospodarz odgryzł koledze trzy palce,
a potem pijany schował sie w wersalce.
Ostra balanga, panie do tanga nagie są.
Gość w czarnym smokingu udawał pingwina
i Centkiewiczów publicznie przeklinał.
Balety, w trakcie zgwałcono babcię
na jeża w klubie harcerza.

Pod stołem trzech leży, na stole aż pięciu,
w wannie pełnej w wodę nurkuje dziewięciu.
Goście się schlali, instynkt nawalił - zwierzęta!
Raczkują wszyscy, kończy się prywatka,
na ścianie pożywna warzywna sałatka,
pobity sedes marki mercedes,
impreza w klubie harcerza.

 

Zakupy (Ach kup moje ciało…)

wyk. Niefart, sł. A. Mazurkiewicz, muz.?

Gdy noc ciemna zapada i głucha,
gdy już ziemię spowija mgła,
znika wtedy neonów kaskada,
wtedy tylko zmęczona jestem ja.

Ach kup moje ciało na jedną noc,
ach kup, dam ci upojeń całą moc,
ach kup i nie żałuj zarobić mi
gdy w oczach moich iskrzą się łzy.

Wtedy tylko zmęczona i blada
wychodzę dla chleba na bruk,
choć w me serce tęsknota się wkrada,
choć w mym sercu tęsknota i głód.

Zapłaciłeś, więc co chcesz ze mną rób,
bo ostatni raz wyszłam na bruk.
Jak odejdziesz to źle nie myśl o mnie,
bo już jutro wykopię swój grób.

Może staniesz nad moją mogiłą
i przypomnisz, jak było nam wprzód,
bo to były beztroskie te chwile,
a teraz połóż kwiaty na mój grób.

Mury

wyk. J.Kaczmarski, sł.muz. Llosa

Śpiewak natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt,
on im dodawał pieśnią sił, śpiewał, że blisko już świt.
Świec tysiące palili mu, znad głów unosił się dym.
Śpiewał, że czas, by runął mur, oni śpiewali wraz z nim…

Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany, połam bat,
a mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat.

Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
niosła wesołą, starą treść - dreszcze na wskroś serc i głów.
Śpiewali więc, klaskali w rytm, jak wystrzał poklask ich brzmiał.
im ciążył łańcuch - zwlekał świt, a on wciąż im śpiewał i grał…

Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas
i z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast.
Zwalali pomniki i rwali bruk, ten z nami, ten przeciw nam,
kto sam, ten nasz najgorszy wróg, a śpiewak także był sam…

Patrzył na równy tłumów marsz, milczał wsłuchany w kroków huk,
a mury rosły, rosły, rosły, łańcuch kołysał się u nóg.

Masówka

wyk. Wały Jagiellońskie, sł.muz. R. Schuberth

A przed nami większe cele, a przed nami nowy świat,
razem młodzi przyjaciele, zbudujemy nowy ład.

Do pracy rodacy, do fabryk, do roli,
tam nowe się jutro wykuwa powoli.
Hej młoty do roboty, niebieskie ptaki do paki
i niech wre robota, co tam wolna sobota.

W naszych rękach nasza sprawa, w naszych rękach przyszłość mas,
Domy rosną z lewa, z prawa, rośnie tysiąc wsi i miast.

W cegły się zamienia glina i myśl się zamienia w czyn,
nieśmiertelna myśl Lenina w naszych sercach wiecznie tkwi.

 

If I were a rich man

"Fiddler on the roof"

If I were a rich man,
daidle deedle daidle digguh digguh deedle daidle dum,
All day long I'd biddy biddy bum, If I were a wealthy man.
Wouldn't have to work hard,
daidle deedle daidle digguh digguh deedle daidle dum,
If I were a biddy biddy rich, digguh digguh deedle daidle man.

I'd build a big, tall hause with rooms by the dozen,
right in the middle of the town,
A fine tin roof and real wooden floors below.
There would be one long staircase just going up
and one even longer coming down,
And one more leading nowhere just for show.

I'd fill my yard with chicks and turkeys and geese and ducks
for the town to see and hear,
Squaking just as noisily as they can,
And each loud quack and cluck and gobble and honk
will land like a trumpet on the ear,
As if to say, here lives a wealthy man.

If I were a rich man…

I see my wife, my Golde, looking like a rich man's wife,
with a proper double chin,
Supervising meals to her heart's delight.
I see her putting on airs and strutting like a peacock,
oh what a happy mood she's in!
Screaming at the servants day and night.

The most important men in town will come to call on me,
They will ask me to advise them like Solomon the Wise,
'If you please Reb Tevye, pardon me Reb Tevye'
Posing problems that would cross the Rabbi's eyes.
And it won't make one bit of difference, if I answer right or wrong,
When you're rich they think you really know.

If I were a rich I'd have that time I love,
to sit in the synagogue and pray,
And maybe have a seat by the western wall,
And I'd discuss the holy books with learned man
seven hours every day,
And that would be the sweetest thing of all.

If I were a rich man…

Lord who made Adam, lion and the lamb,
You decreed I should be what I am,
Would it spoil some eternal plan,
if I were a wealthy man.

Rolnicza dola

wyk. Wały Jagiellońskie, sł.muz. R. Schuberth

Jedzie chłop po polu, jedzie na traktorze,
Bronkę wiezie z sobą, pole sobie orze.
Zesztywniały już mu prawie wszystkie członki,
część z powodu pracy, a część z powodu Bronki.

Ej hola hola, rolnicza dola (bis).

Jedzie chłop po polu, jedzie na siewniku,
przystanął w pół drogi, żeby zrobić siku.
Stoi tak i duma, duma tak i sika,
ciężkie życie moje chłoporobotnika.

Jedzie chłop po polu, jedzie na kombajnie.
Berecik na głowę wrzucony ma fajnie.
Dziewuchy z grabiami na niego kiwają,
gdyby nie robota by się nimi zajął.

Lecz Bronka leży obok tu w jego kabinie,
wozi ją ze sobą, nikt mu jej nie zwinie.
Bo co to za gospodarz co swoje zagony
nie przeczesze nieraz przy pomocy brony.

 

Chyba już można

wyk.sł.muz.A.Poniedzielski

Tamtą kartkę z wczorajszej nocy
trzeba zmiąć, położyć w koszu
i od nowa, na nowej kartce
pisać nowy, niemiłosny list do losu.

Chyba już można iść spać,
dziś pewnie nic się nie zdarzy,
chyba już można się położyć,
marzeń na jutro trzeba namarzyć.

Albo donos napisać na życie,
bo należy mu się - swoją drogą
i podpisać zgryźliwie: "życzliwy",
tylko gdzie to wysłać, do kogo?

Takie łóżko, a taka dobra rzecz,
to był świetny pomysł z tym łóżkiem.
Gdy ktoś chce sobie życie poprawić,
to wystarczy poprawić poduszkę.

 

Muzyka

wyk.U Ojca, sł.muz.D. Aleksandrowicz

Nieś muzyko słowa mądre,
wszak stworzonaś dla poetów,
żeby mogli tobą walczyć,
żeby bólu nigdy nie czuć.

Ty jak szabla w ręku siły
niesiesz słowa bezlitosne,
słowa prawdy, słowa krzywdy,
które w ciało twoje wrosły.

Graj, muzyko, graj,
w tobie miłość, nadzieja,
graj, graj, graj…

Chcą cię porwać dziś na strzępy
i zostawić puste słowa,
chcą byś zawsze już milczała,
więc do walki bądź gotowa.

Graj, muzyko, graj...

 

Musimy siać

przedwojenna pieśń nauczycieli z Pomorza

Musimy siać, choć grunta nasze marne,
choć nam do orki pługów brak i bron.
Musimy siać, choć wiatr porywa ziarna,
choć w ślad za siewcą kroczą stada wron.

Musimy siać, nie wiedząc w którą stronę
poniesie wiatr i w ziemię wrzuci siew,
nie wiedząc, kto i gdzie pozbiera plony,
w dożynki czyj radosny huknie śpiew.

Nie wolno nam ni sił, ni dnia marnować,
musimy siać, musimy tworzyć cud.
Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować,
na świecie głód, na świecie ciągle głód.

A nas tak mało, tych, co mogą ponoć
ze swych zapasów szczyptę braciom dać.
I niech nie przy nas wzejdzie ruń zielona,
my róbmy swoje, my musimy siać.

 

Babcia

wyk.sł.muz. J. Zwoźniak

W kąciku stoi wyrko niezasłane,
jeszcze piesek smacznie chrapie na tapczanie,
a już cicho ktoś po domu chodzi w kapciach -
po omacku się ubiera dzielna babcia.

Tato wstanie za godzinę, bo mu płacą,
ale babcia też się musi przydać na coś.
Choć rarytas, już w tym babci siwa głowa,
by w łazience zawsze była rolka nowa.

Szoruj babciu do kolejki pięć po czwartej,
z mlekiem dzwonią już butelki, idź na wartę.
Stań w ogonku cichuteńko jak ta myszka,
niech nie złapie cię serdeńko znów zadyszka.

Siedemdziesiąt lat ma babcia i nie sarka,
to wyczyści, to zakrzątnie się przy garnkach
i pomodli za pomyślność się jak trzeba -
daj nam, Boże zdrowia i świeżego chleba.

Lecz do sklepu babciu przywieźli banany,
zabierz tamtą setkę - jest pod ręcznikami,
jeśli ci zabraknie to dołożysz z renty,
wiesz, że wnuczek musi płacić alimenty.

Szoruj babciu do kolejki, weź koszyczek,
a uważaj, bo ruch wielki na ulicy.
Do batalii ruszaj z handlem detalicznym,
nie zapomnij też o maśle dietetycznym.

Babciu droga, jeśli nie ma mydła w kiosku,
ty wymodlisz je u samej Matki Boskiej,
ty wywalczysz świeży serek w sklepie mlecznym,
dzięki tobie dostał dziadek Krzyż Walecznych.

Jeśli ciężko ci jest z nami, ruszaj w drogę,
widokówkę ci przyślemy na Dzień Kobiet.
To co z tego, że swój złoty krzyżyk sprzedasz,
przecież sama sobie bez nas rady nie dasz.

Szoruj babciu po kolei zlew i wannę,
zostaw szynkę, jadaj kleik albo mannę,
pierz skarpetki, kurze ścieraj, jadaj dżemy
i broń Boże nie umieraj - bo zginiemy.

 

Bez aluzji (Hej, nie ma rady na to...)

wyk.sł.muz.O.Grotowski

Hej, nie ma rady na to, chodzi wódka za tatą,
taka z niej bestia chytra.
Na przedzie tata drepta, a za nim o pół metra
tupta sobie pół litra.

Nie złości się, nie rzuca, o nic się nie wykłóca,
nikomu nie przeszkodzi.
Czasami tylko w chacie okrzyk się wyrwie tacie:
"znów wódka za mną chodzi".

Mamusia stroi fochy, mówiąc "za mną pończochy
też chodzą, od tygodnia".
Sprawdzaliśmy to z bratem - nie widać, a za tatem
wódka posuwa co dnia.

Badały tatkę wszędy kliniki i urzędy,
wyszła taka konkluzja:
w wyniku tych analiz, u tatki to - realizm,
u innych zaś aluzja.

Więc cieszymy się szczerze, myśląc o charakterze
prostym naszego tatki.
Zwłaszcza, że i za nami też chodzą wieczorami
dwie śliczne, małe ćwiartki.

 

Przedszkole

wyk.sł.muz. J.Kaczmarski

W przedszkolu naszym nie jest źle, zabawek mamy tutaj w bród,
po całych dniach bawimy się w coraz to inny trud.
Pani nam przypatruje się, pilnuje, gdzie zabawy kres,
w przedszkolu naszym nie jest źle, kiedy się grzecznym jest.

Bo jeśli nie - zaraz po pupach, po pupach, po pupach biją nas,
krzycząc patrz szcze- patrz szcze- patrz szczeniaku gdzieś ty wlazł,
albo po łapach, po łapach, po łapach trzepią i -
w kącie się łyka łzy.

Za oknem tyle świateł lśni, do szyby więc przyciskam nos,
wszystkim zachwycałbym się gdy-, gdyby nie pani głos.
Bo mamy w pociąg bawić się, pani nas ciągnie tam i tu,
i chyba sama nie wie, gdzie, powtarza tylko czu-czu-czu.

My za nią potykając się i na zakrętach lecąc w bok,
patrzymy, jak się pociąg rwie, krzyczymy czu-czu gubiąc krok.
A pani ciągle biega i za nią już tylko jeden, dwóch,
bo reszta pod ścianami tkwi i leżąc krzyczy czu-czu-czu.

Pani się zatrzymuje zła, pierwszego z brzegu łapie i
tym pierwszym zwykle bywam ja, bo jestem krnąbrny oraz zły.

Więc zaraz da mi, da po pupie, po pupie, po pupie zbije mnie,
krzycząc czemu szcze- czemu szcze- -niaku nie bawisz się,
a ja z pociągu, z pociągu wypadłem tylko i -
w kącie połykam łzy.

Lecz nic nie mówię, cóż to da, coś tylko we mnie w środku drży,
w kąciku siedzę cicho sza, myślę, że smutno mi.
Lecz z czasem minie też i to, w przedszkolu naszym tak już jest,
że zapomina się tu zło, tu troskom szybki kres.

I znów bawimy wszyscy się pod czujnym okiem pani i
w przedszkolu naszym nie jest źle. Szczególnie, gdy się śpi.

 

Dzień na kacu

sł.muz.E.Adamiak

Gdy dzień na kacu po pijanej nocy,
w mleczku buzię moczy,
znowu świt nas mgłą zaskoczył.
I nie wiesz sam, doprawdy wielki pech,
jak masz przeżyć nowy dzień.

Wczoraj przyjaciół we trzech,
po dnie kieliszka spacer długi,
skąd latem wziął się ten śnieg,
skąd białe myszki w ciszy fugi.

Nałogi rzuciłeś już,
plecak na plecy, pociąg czeka,
skąd mogłeś wiedzieć, że ten
pociąg do wódki za tobą jechał.

Ptaszek-idiota ci znów
w drewnianej głowie się telepie,
nie ma nadziei, bo któż
przekona cię, że będzie lepiej.

 

Sierpień '80

sł.A.Waligórski, muz.wyk.O.Grotowski

W czasach, kiedy staniały łzy,
bo nas byle kto na siłę rozczulał,
pełnym blaskiem zalśniło spod rdzy
wyświechtane niegdyś słowo "postulat".

I już nie brzmi dla młodych jak szyfr
stary wiersz o współczesnej nam treści:

"Są w Ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli".

Niech zostaną te noce nieprzespane
i te bramy fabryczne wśród kwiatów,
kiedy nagle przestała być sloganem
dyktatura proletariatu.

I gdy słuchał w napięciu, kto żyw
niespokojnych, niepewnych wieści...

"Są w Ojczyźnie..."

Będą z tego legendy i sagi,
będą słuchać przyszłe pokolenia,
że raz, kiedyś, narodowe flagi
wywieszono bez rozporządzenia.

Że się zdarzył narodowi zryw,
że Polacy rzekli, gdy się zeszli...

"Są w Ojczyźnie..."

Wierzę w każdy przyszły rok, dzień i miesiąc,
pracowitszy, obfitszy, łaskawszy,
wierzę bowiem w Sierpień '80,
co strzeżony pozostanie w nas na zawsze.

Jak solidny, stoczniowy nit,
jak ten wiersz, co powiada nam, że jeśli...

"Są w Ojczyźnie..."